Bliznowacenie
Cały czas czuję się jakby mi ktoś umarł. Zawiodłam się po raz kolejny na tej samej osobie. Ufałam, wierzyłam. A teraz okazało się, że jestem bezużyteczna i nic nie warta. I ma rację.
Zasłużyłam na to wszystko, na każde zle słowo, obrazę, wulgaryzm. Pielęgnuję to wszystko w mojej głowie aby nie zapomnieć kim jestem i gdzie moje miejsce.
Nigdy nikomu nie zaufam, nikomu nigdy więcej nie powiem nic o sobie. Więcej nikt nie będzie się śmiać z tego jaka jestem bezsilna, głupia i łatwowierna. Już nikt nie będzie ze mnie drwić i śmiać się przy podejmowaniu prób aby się zmienić.
Ludzie się nie zmieniają. Nic się nie zmienia.
Chcę mi się płakać, bo długi czas wmawiałam sobie, że ktoś mnie lubi i chce mnie wysłuchać. Ale to już przeszłość, bo nikt nie lubi smutnych ludzi z problemami. Fajni są tylko ci, którzy się ciągle śmieją i cieszą się życiem. Ja nie potrafię. Wszystko mnie przerasta.
Ale każda rana kiedyś się zagoi. Moja się jadzi, ropieje, gnije. Tylko co można w tym przypadku amputować? Głowę? Serce? Duszę?